Kamil Muzyka: Mamo, dziadek znowu się zawiesił!

Każda odpowiednio zaawansowana technologia
jest nieodróżnialna od magii”

Sir Arthur C. Clarke.

Nekromancja – tanio i profesjonalnie.

Jedną z największych obietnic transhumanizmu, poza nieśmiertelnością biologiczną, jest możliwość wskrzeszania zmarłych. O ile rzekoma nieśmiertelność miałaby się dokonać przy pomocy leków wydłużających żywotność, czy zrzutu umysłowego ( Mind upload, w nauce zwany też Whole Brain Emulation), o tyle można się zastanowić jak przywrócić daną osobę do życia, szczególnie jeżeli od wcześniej nikt nie ochłodził odpowiednio mózgu, ani nie podłączył do specjalnej aparatury podtrzymującej go przy życiu?

Według Raya Kurzweila, naczelnego inżyniera w firmie Google i jednego z czołowych transhumanistów, taki zabieg ma być dokonany za pomocą danych jakie posiadamy o osobie. Tymi danymi będą listy, wspomnienia, zdjęcia, nagrania czy materiał biologiczny, które potem zostaną wrzucone do analitycznej paszczy zaawansowanej sztucznej inteligencji, odpowiednio przez nią przetrawione, a efektem będzie człowiek. Dokładniej jego rekonstrukcja.

Charles Sheffield w opowiadaniu „Out of Copyright” opisywał zbliżoną procedurę, gdzie ze szczątków odtwarzano dawnych wybitnych myślicieli i naukowców, w celu rozwiązania przez nich problemów obecnej nauki. Kiedy okazywało się że rekonstrukty w ogóle nie rozumieją stawianych przed nimi zadań, pokazywano im ich dawne prace. Efekty były opłakane. Nie przypominały tego co zrobiły roboty z przyszłości w „Sztucznej Inteligencji” Kubricka/Spielberga. Podobnie było z przywracanymi osobami w „Hyperionie” Simmonsa, chociaż były wyjątki (Johnny). Z drugiej strony dobrym przykładem był generał MacDougal z „Hel’s Half-acre” Campbella.

Możemy cię symulować.

Amerykańska firma „Eterni.me”, powstała z programu rozwoju przedsiębiorczości MIT, oferuje usługę stworzenia symulacji zmarłego, z którą będzie można się komunikować. Do tego celu potrzebują naszych archiwalnych rozmów chatowych, skypowych, wszelkich dostępnych cyfrowo danych o nas, naszych upodobaniach. Mechanizm identyczny do tego co zostało powiedziane wcześniej, po skompilowaniu, SI stworzy naszego skypującego surogata. Szef firmy, Marius Ursache oświadczył w emailu do portalu Fast Company, że nie zamierzają stworzyć cyfrowych klonów, tylko interfejs dostępu do wspomnień.

W tym wypadku należy zadać sobie pytanie, na ile to będzie własność rodziny zmarłego, jako jego jedynych spadkobierców, na ile własność firmy posiadającej środki do przeprowadzenia procedury? Podobne kwestie rodzą się w przypadku pytań o emulacje ludzkiego mózgu. O ile część transhumanistów jest za tym by efekt procedury był traktowany jak człowiek, lub nawet był postrzegany za tożsamego z oryginałem- tudzież jego bliźniakiem lub potomkiem, w zależności od przyjętego modelu – o tyle z drugiej strony, znając politykę serwisów takich jak Google Plus czy Facebook, można się spodziewać kwestii przeniesienia praw do danych konstruktu, jego elementów i zawartości, na firmę świadczącą ową usługę. W obydwu tych przypadkach, nie mamy do czynienia z człowiekiem, tylko z produktem.

Takim właśnie dziadkiem, który byłby piszącym lub gadającym hologramem wyświetlanym na święta lub inne ważne uroczystości. Program prawdopodobnie nie posiadałby autonomii w odczuwaniu i zbieraniu oraz przetwarzaniu doświadczeń, ma być user friendly, „niezawodny”, ma się sprzedać i być hitem. Czy to będzie na pewno nasz bliski? Nie koniecznie, ale to nikogo nie obchodzi w samej firmie, dobry sprzedawca pokołuje klientem tak że i tak to kupi. Oczywiście że musi być zachowany jakiś poziom wiarygodności, na tyle by przejść komercyjną wersje testu turinga. Prawdopodobnie powtórzy sukces lalek Reborns, realistycznych imitacji bobasów.

Smętaż dla Ludzióf

Poza zapewnianiem klientom poczucia, że mogą w magiczny sposób mogą rozmawiać ze swoimi bliskimi i przodkami, taka technologia niesie za sobą coś jeszcze. Otóż jak wcześniej wspominałem, może dojść do sytuacji gdzie service provider, zastrzega sobie prawa wyłączne prawa własności intelektualnej do danych zawartych w konstrukcje. Przekazanie przez użytkownika – bo taki byłby status rodziny – jakichkolwiek danych osoby zmarłej do procesu tworzenia konstruktu, wiązałoby się ze zrzeczeniem praw do wszelkich danych, zapisów związanych z tą osobą na rzecz usługodawcy. Co to dla nas oznacza?
Ni mniej ni więcej jak to że jednym podpisem, wyrażeniem zgody w akcie oświadczenia woli, jaką byłaby umowa rekonstrukcji, dajemy firmie dostęp do wszelkich źródeł sieciowych dotyczących danej osoby. Z historią przeglądania i także ważnymi danymi, jak dane finansowe lub firmowej, jeżeli takie znalazłyby się w „pakiecie”. Tracimy także kontrole nad naszymi tajemnicami, a wszelkie elementy, wyłączne dla naszego zamówienia, będą stanowić własność firmy, która dowolnie będzie mogła kompilować te dane w celu tworzenia unikalnych konstruktów towarzyskich i rozrywkowych, a zawarte tajemnice zawarte w danych mogą służyć jako źródło szantażu. Dziadek może również być użyty jako narzędzie marketingowe. Kupujecie nowy telewizor? Dziadek wam doradzi, a w wypadku produktów związanych z Internetem, znajdzie i zamówi do was po „znajomości”, targując „najlepszą cene”. Może też na was donosić, sprawdzać czy nie posiadacie nic nielegalnego, sprawdzać czy nie kłamiecie przy niektórych pytaniach. Dziadek ma wiele zastosowań, o których wasza umowa nie wspomniała. Ten kogo otrzymaliśmy na nośniku danych, nie będzie tym samym kogo pochowaliśmy na cmentarzu.

Non omnis Moria

Podsumowując, poza kwestią że zwiększenie zaśmiecania Internetu przez kolejne pokolenia i zostawianie całych hałd śladów sieciowych, z których można by odtworzyć chat, bądź trollbota, takie pomysły to głównie żerowanie na nadziei, medium w garniturach i EVP z lepszym marketingiem. nawet ekstrakcja wspomnień o danej osobie z mózgów bliskich będzie tylko kalekim patchworkowym tworem człekokształtnym, któremu ktoś mógłby celowo podłożyć mózg pana A. B. Normala.

Leave a comment